I wrócił Kowalsky z urlopu: nie je, nie pije, myśli, kombinuje… a może by tak rzucić to wszystko i wrócić na te Lofoty… jeszcze raz i jeszcze? Bo to jakoś tak dziwnie na serduchu kiedy marzenie zostaje spełnione… co dalej? Jak żyć?
Co prawda, kilka kiepskich zdjęć zgodnie z przewidywaniami Andrzeja powstało (w kieszeni), no ale to nie powód do narzekań… podobnie, jak brak dysona w łazience 😊 Te wszystkie Łosie, Renifery, Orki… ZORZE: fotograficzne, urojone, bida zorze, mega zorze, całe orgie zórz… i księżyc! TAAAKI księżyc! No w duszy się jednak troszeczkę poprzewracało… i człowiek chce więcej.
Pozwolę sobie ocenić wyprawę w %. Daje mocne 95%. A wiadomo ze jak coś jest na 95% to jest do poprawy, a jak jest do poprawy to trzeba powtórzyć! (cytując klasyka)
Poprzeczka wysoko postawiona. Regulamin do zaakceptowania… jestem gotowa na Lofoty 2.0. Nawet mogę odśnieżać i boso po śniegu biegać (w sumie: why not both?)… poświęcę się, będę żywić cynamonkami, sashimi i kanadyjską lukrecją… a co!
PS zapomniałabym! przewodnik w sumie tez spoko #33
Alex (Perełka) Kowalsky