Pojechałam na Lofoty, żeby robić foty. Tu się rymuje, bo wierzę, że ta „korona” ostatecznie nie zatriumfuje.
Ale do rzeczy, wyprawę z Andrzejem polecił mi topowy fotoreporter prasowy, zawsze interesowało mnie street foto, ale to się zmieniło, po wizycie na Islandii w styczniu 2020 i tropieniu tam zorzy polarnej. Gość powiedział mi, że jeśli chcę na prawdę fajnie ustrzelić zorzę lub inne krajobrazy to Andrzej będzie najlepszym mentorem.
Zdecydowałam się na wyjazd na niespełna miesiąc przed terminem i teraz uważam, że to była najlepsza fotograficzna decyzja ever. Wyprawa, perfekcyjnie zorganizowana pod względem logistycznym, fotograficznym, krajoznawczym i traidowym. Uczestnicy zintegrowani od pierwszego dnia, a to na pewno jest zasługa organizatora i atmosfery w domku na Lofotach.
Odwiedziliśmy masę interesujących miejsc, czasu na fotografowane mieliśmy tyle, ile każdy potrzebował. Ponadto spróbowaliśmy specjałów kuchni nadmorskiej w knajpce u Anity oraz masę lokalnych słodkości . Zorza nas nie powitała, ale i tak wskazówki Andrzeja pozwoliły ba zrobienie,= nocnej sesji na Lofotach, a po niej były wskazówki korzystania z Lightrooma, nigdy nie brakowało czasu na rozwijanie pasji fotografowania i poszerzania wiedzy technicznej. I na koniec dodać warto, że nie tylko fotografią się żyje – trekkingi po fiordach to byłó mega wyzwanie, ale grupa dała radę.
Szczerze polecam wyjazd na Lofoty i… czekam na kolejne propozycje innych foto-wypraw z Andrzejem, bo warto wracać do dobrego